Pozbawione kontroli komórki odpornościowe Th1, Th17 i Th22 przebijają się przez barierę krew – mózg i niszczą mielinę – otoczkę neuronów – jakby izolację kabli.
Nazywa się to demielizacją i to właśnie lekarze śledzą w MRI, mierząc postęp choroby. Widać to w górnej części powyższego schematu.
Jednak tutaj pojawiają się największe kontrowersje dotyczące genezy stwardnienia rozsianego. Większość źródeł mówi o tym, że to właśnie demielizacja odpowiada za występowanie licznych objawów SM. Uszkodzona mielina raczej nie ulega naprawie – a jeśli już, to tzw. remielizacja jest bardzo rzadkim zjawiskiem i trudnym to podtrzymania.
Dużą zmienność i dynamikę objawów SM – ich nagłe pojawianie się i znikanie – tłumaczy się tym, że w wyniku uszkodzeń mieliny, dochodzi do „zwarcia” i „iskrzenia”. Ustępowanie objawów po rzucie SM tłumaczy się tym, że mózg jakby nieudolnie „uczy” się na nowo czuć i poruszać mięśniami.
Problem w tym, że nie znalazłem ani jednego badania, które potwierdzałoby tę tezę. Co więcej – znalazłem opracowania (sprzed 30 lat!), które wręcz jawnie PRZECZĄ tej tezie.
Okazuje się, że mnóstwo ludzi ma w mózgu liczne zmiany demielizacyjne – i nie wiedzą o tym i funkcjonują zupełnie normalnie. Udowodniono to szybko po tym, jak wszedł do użytku rezonans magnetyczny.
Sam zresztą byłem takim przypadkiem. Otóż w lewej półkuli przez długi czas (nikt nie wie, jak długi) nosiłem takie właśnie zmiany demielizacyjne – i nie miałem żadnych objawów. Gdy trafiłem do szpitala z nowymi, aktywnymi ogniskami zapalnymi w prawej półkuli – nie miałem nawet 10% tych objawów, które miałem po tym, jak ogniska zostały wygaszone.
Są przypadki, gdzie osoby chore na SM mają niewielkie zmiany demielizacyjne – a są w ciężkim stanie – nie chodzą, nie trzymają moczu.
Tłumaczy się to tym, żę „trafiło na kluczowe neurony”. Jednak w obliczu tych obserwacji wydaje się wątpliwe, że to demielizacja generuje tak dynamiczne i różnorodne objawy. Gdy piszę te słowa – wciąż mam te same zmiany w mózgu, jakie miałem w szpitalu, podczas rzutu SM – a mimo to czuję się nieporównywalnie lepiej.
Najpewniej bowiem za objawy SM odpowiada właśnie nagromadzenie się w mózgu kwasu chinolinowego (QA). Tłumaczyłoby to, dlaczego objawy są tak zmienne, różnorodne i nieprzewidywalne.
To właśnie QA najpewniej jest głównym wrogiem w stwardnieniu rozsianym (i wielu innych chorobach neurodegeneracyjnych). Potwierdza to wiele badań, gdzie mierzono ilość poszczególnych substancji ze szlaku kinureninowego u szczurów i u ludzi – zarówno zdrowych, jak i z różnymi formami SM. Okazało się, że im mocniej rozwinięta choroba, tym bardziej poszczególne metabolity odchylały się zgodnie w wyżej przedstawionym schematem.
Wygląda na to, że mózg jest sobie w stanie poradzić z uszkodzeniem niewielkiego obszaru neuronów. Ale nie jest sobie w stanie poradzić z sytuacją, gdy tlący się stan zapalny zaburza przemiany biochemiczne w mózgu i (w formie pojedynczych rzutów lub powolnego procesu) powoduje gromadzenie się nadmiernych ilości QA.
QA działa w ukryciu. Lekarze nie są w stanie go monitorować. Bardziej WYCZUJESZ jego działanie w organizmie. Monitorowanie swojej depresji oraz subiektywnych objawów SM jest lepszym wskaźnikiem postępu choroby, niż rezonans magnetyczny.
Same zmiany z obrazie mózgu są – w mojej opinii – tylko „papierkiem lakmusowym” ogólnego postępu choroby i jedynie korelują się z objawami, ale nie odzwierciedlają realnego stanu pacjenta i jego samopoczucia. Wiele osób chorych na SM bardzo cierpi i miewa „mikro ataki”, podczas gdy ich rezonans wygląda bez zmian.
Tezę, że to QA jest odpowiedzialny za SM, potwierdzają pośrednio też inne badania. Przykładowo – powszechnie używany w leczeniu SM interferon beta-1a zapobiega w jakimś stopniu zmianom w mózgu widocznym w MRI – ale kompletnie nie zapobiega postępowi niepełnosprawności. Podobny dysonans obserwuje się w innych badaniach.
Przykładowo – lek Ocrevus – choć powstrzymuje nawet 80-90% zmian w mózgu – hamuje postęp niepełnosprawności o 40%. Jeśli to zmiany w mózgu powodują niepełnosprawność – oczekiwałbym wyższej korelacji między tymi dwoma zmiennymi. Fakt, że zatrzymanie niepełnosprawności o 40% to jest dość spory sukces. Ale trzeba pamiętać, że nadal 60% postępu mamy gwarantowane.