Wszystko, co musisz wiedzieć o stwardnieniu rozsianym:

Najnowsze badania, hipotezy i rozwiązania, o których lekarze Ci nie powiedzą

Stwardnienie rozsiane jest zapalną chorobą autoimmunologiczną objawiającą się głównie w działaniu układu nerwowego. Choć napisano na temat stwardnienia rozsianego już wiele – wciąż jest to choroba bardzo egzotyczna dla polskich lekarzy. W tym artykule opisuję swoją historię, a także pokazuję zupełnie nowe – uzupełnione o najnowsze badania – spojrzenie na stwardnienie rozsiane. Pozwala ono wyłonić kilka świeżych strategii walki z tą chorobą – głównie za pomocą diety, stylu życia, suplementacji oraz ziół.

Spis treści

Moja historia

Cześć! Nazywam się Kuba. W marcu 2023 trafiłem do szpitala z dziwnymi objawami. Prawa strona mojego ciała co 5 minut łapała niepokojące skurcze. Zrobiono mi tysiąc badań – w tym także rezonans magnetyczny. Okazało się, że w prawej półkuli mam 2 ogniska zapalne.

W końcu podłączono mnie pod kroplówkę z tzw. sterydami (SOLU MEDROL). Lekarze powiedzieli, że postawi mnie na nogi w ciągu 2 tygodni.

Trudno się bardziej pomylić.

Po wypisaniu ze szpitala pierwszej nocy prawie umarłem. Zawroty głowy, mdłości, gorączka i ból całego ciała. Byłem skrajnie zmęczony. Moje nogi od kolan w dół były tak słabe, że niemal nieużyteczne. Straciłem czucie w stopach. Do tego zaczęły dochodzić objawy neurologiczne – mrowienia, skurcze mięśni, bóle, szczypania i setki innych, zmiennych, dynamicznych objawów.

Lekarze postawili diagnozę: stwardnienie rozsiane (SM / sclerosis multiplex).

Miesiącami niektóre objawy słabły, a w ich miejsce pojawiały się kolejne. Gdyby zastosować kryteria rzutu SM (nowy objaw neurologiczny lub wzmocniony objaw trwający dłużej niż 24 h) – można powiedzieć, że miałem kilkanaście kolejnych rzutów.

Przeszedłem na dietę przeciwzapalną, zacząłem stosować różne suplementy. Objawy – choć bardzo powoli – ale ustępowały. Mimo to była to okropna męczarnia. Do tego wszystkiego dołączyła depresja, stany lękowe, bezsenność.

Spodziewałem się, że kolejny rezonans magnetyczny (w lipcu 2023) wyjdzie fatalnie – skoro w międzyczasie pojawiło się aż tyle nowych objawów.

Nic bardziej mylnego.

Kolejne badanie pokazało, że… nie pojawiły się w moim mózgu ŻADNE nowe zmiany.

Zapytałem więc: jakim cudem?

Dlaczego miałem tyle nowych, dynamicznie zmieniających się objawów – a w moim mózgu nie było widać, żadnych zmian?

Dlaczego pomimo wygaszenia ognisk zapalnych – objawy nie tylko nie minęły, ale zaczęły się intensyfikować i mnożyć?

Dlaczego – choć miałem zmiany w prawej półkuli – początkowo po lewej stronie ciała nie miałem żadnych objawów?

Lekarze nie potrafili przekonująco odpowiedzieć na te pytania. Dlatego zacząłem szukać na własną rękę.

Przeczytałem setki badań, raportów i opracowań naukowych, a także dziesiątki hipotez dotyczących stwardnienia rozsianego. I to nie tylko rzuciło zupełnie nowe światło na tę chorobę. Ale także otworzyło całkowicie nowe możliwości leczenia, o których nie dowiedziałem się od lekarzy.

Prawdziwe przyczyny stwardnienia rozsianego

Wiem, że to wygląda przerażająco. Ale spokojnie – po kolei. Poniżej wytłumaczę to ludzkimi słowami – w dużym uproszczeniu.

Jak to wygląda u zdrowego człowieka:

Wszystko zaczyna się do tryptofanu (żółta kropka na schemacie). Jest to aminokwas, który codziennie mamy na talerzu. Znajduje się m.in. w kurczaku czy w pestkach dyni.

Ale tryptofan to nic złego. Musimy go spożywać, gdyż nasz organizm go potrzebuje. U zdrowego człowieka ok. 1-5% tryptofanu zmienianych jest w 5-HTP (5-hydroksytryptofan), a potem na hormon szczęścia (serotoninę) oraz hormon snu (melatoninę). To ten zielony szlak na dole schematu.

Około 95-99% tryptofanu z kolei – dzięki enzymom IDO oraz TDO – zmieniane jest najpierw w kinureninę, a potem w kwas kinureninowy (KA) i kwas chinolinowy (QA). Zielony szlak na środku schematu przedstawia ten szlak – tzw. szlak kinureninowy.

Oba kwasy – kinureninowy i chinolinowy – są nam bardzo potrzebne. Ich RÓWNOWAGA jest nam potrzebna. W dużym skrócie – kinureninowy „uspokaja” mózg. A chinolinowy go „podkręca”.

Z kwasu chinolinowego powstaje bardzo ważny związek – NAD+ (dinukleotyd nikotynoamidoadeninowy). Jest on niezbędny komórkom – także nerwowym – by mogły produkować energię.

Tak to wygląda u zdrowego człowieka. Jednak u chorego na SM ten procesy wygląda inaczej…

Kiedy zaczyna się wszystko psuć:

Wszystko zaczyna się psuć, gdy pojawia się stres i stan zapalny w organizmie (nawet subtelny i nie dający się wyczuć).

Kortyzol – hormon stresu – aktywuje enzym TDO i być może także IDO.

Z kolei stan zapalny sprawia, że pojawiają się komórki układu odpornościowego – Th1, Th17 oraz Th22 – które produkują wiele różnych czynników informujących cały organizm o stanie zapalnym – tzw. cytokin prozapalnych.

Cytokiny prozapalne także aktywują enzym IDO. W efekcie IDO i TDO „kradną” nam CAŁY tryptofan. 

Konsekwencją jest drastyczny spadek serotoniny – hormonu szczęścia – oraz melatoniny – hormonu snu.

Serotonina jest ważnym neuroprzekaźnikiem, dzięki któremu nasze neurony mogą się ze sobą komunikować. Spadek serotoniny objawia się nie tylko depresją. Może także obniżyć próg odczuwania bólu – przez co nawet delikatne bodźce powodują ból. I może także zaburzać przewodnictwo nerwowe.

Melatonina jest także silnym przeciwutleniaczem – który usuwa z organizmu tzw. wolne rodniki. Są to reaktywne formy tlenu i azotu, które naturalnie powstają w procesie oddychania komórkowego. Nadmiar wolnych rodników – zwany stresem oksydacyjnym – powoduje uszkodzenia komórek, a nawet ich śmierć.

Stan zapalny powoduje jednak dalsze i jeszcze bardziej dramatyczne konsekwencje w stwardnieniu rozsianym. Zaburza bowiem równowagę między kwasem chinolinowym (QA) a kinureninowym (KA).

Spada ilość KA – który działa neuroprotekcyjnie i – przyłączając się do tzw. receptorów NMDA – „uspokaja” mózg.

W mózgu bardzo szybko w różnych jego rejonach rośnie ilość QA – który w wyższych stężeniach staje się bardzo toksyczny.

Po pierwsze – generuje silny stres oksydacyjny, który uszkadza komórki nerwowe, a finalnie je zabija.

QA także podłącza się do receptorów NMDA – tyle, że on „rozkręca” mózg – poprzez generowanie tzw. ekscytotoksyczności glutaminianu. 

Glutaminian to najważniejszy neuroprzekaźnik w ludzkim ciele. Jednak gdy jest go za dużo – dochodzi do „zwarcia”. Staje się on toksyczny. Dochodzi także do zaburzeń przekaźnictwa nerwowego i mnóstwa nieprzewidywalnych objawów. Z czasem także do śmierci neuronów.

QA powoduje także silną i nieustępliwą depresję – stopniowo pogłębiającą się w miarę postępu choroby. I – uwaga – nie mającą zbyt wiele wspólnego z aktualnym stanem fizycznym pacjenta. Chory może czuć się dobrze fizycznie – ale mieć jednocześnie silną depresję i myśli samobójcze.

W zależności od tego, w jakiej części mózgu QA zacznie się gromadzić – takie objawy pojawiają się w ciele. Najczęściej są to parestezje (zaburzenia czucia, mrowienia, szczypania) lub też niedowłady i postępująca niepełnosprawność ruchowa. Może natomiast generować mnóstwo innych objawów – nawet luźno kojarzonych ze stwardnieniem rozsianym.

QA tworzy się 80 szybciej niż jest usuwany – dlatego potrafi dosłownie z dnia na dzień sparaliżować życie. Co więcej – nie jest wykrywalny w mózgu poprzez rezonans magnetyczny (MRI).

Skąd to zmęczenie w SM:

Jak wspomniałem wcześniej – ważny związek – NAD+ – jest krytycznie ważny w każdej komórce ciała. Bowiem właśnie dzięki niemu produkujemy energię.

Aktywny układ immunologiczny „kradnie” NAD+. W efekcie komórkom nerwowym w mózgu zaczyna brakować NAD+.

Efektem jest drastyczny i nieprzewidywalny spadek energii. Ogromne zmęczenie fizyczne i psychiczne, które towarzyszy rzutom SM – a potem także pojawia się w fazie postępującej.

Brak NAD+ w neuronach powoduje ich zmęczenie, a finalnie śmierć.

Rozkręcony stan zapalny powoduje coś jeszcze:

Pozbawione kontroli komórki odpornościowe Th1, Th17 i Th22 przebijają się przez barierę krew – mózg i niszczą mielinę – otoczkę neuronów – jakby izolację kabli. 

Nazywa się to demielizacją i to właśnie lekarze śledzą w MRI, mierząc postęp choroby. Widać to w górnej części powyższego schematu.

Jednak tutaj pojawiają się największe kontrowersje dotyczące genezy stwardnienia rozsianego. Większość źródeł mówi o tym, że to właśnie demielizacja odpowiada za występowanie licznych objawów SM. Uszkodzona mielina raczej nie ulega naprawie – a jeśli już, to tzw. remielizacja jest bardzo rzadkim zjawiskiem i trudnym to podtrzymania.

Dużą zmienność i dynamikę objawów SM – ich nagłe pojawianie się i znikanie – tłumaczy się tym, że w wyniku uszkodzeń mieliny, dochodzi do „zwarcia” i „iskrzenia”. Ustępowanie objawów po rzucie SM tłumaczy się tym, że mózg jakby nieudolnie „uczy” się na nowo czuć i poruszać mięśniami.

Problem w tym, że nie znalazłem ani jednego badania, które potwierdzałoby tę tezę. Co więcej – znalazłem opracowania (sprzed 30 lat!), które wręcz jawnie PRZECZĄ tej tezie.

Okazuje się, że mnóstwo ludzi ma w mózgu liczne zmiany demielizacyjne – i nie wiedzą o tym i funkcjonują zupełnie normalnie. Udowodniono to szybko po tym, jak wszedł do użytku rezonans magnetyczny.

Sam zresztą byłem takim przypadkiem. Otóż w lewej półkuli przez długi czas (nikt nie wie, jak długi) nosiłem takie właśnie zmiany demielizacyjne – i nie miałem żadnych objawów. Gdy trafiłem do szpitala z nowymi, aktywnymi ogniskami zapalnymi w prawej półkuli – nie miałem nawet 10% tych objawów, które miałem po tym, jak ogniska zostały wygaszone.

Są przypadki, gdzie osoby chore na SM mają niewielkie zmiany demielizacyjne – a są w ciężkim stanie – nie chodzą, nie trzymają moczu. 

Tłumaczy się to tym, żę „trafiło na kluczowe neurony”. Jednak w obliczu tych obserwacji wydaje się wątpliwe, że to demielizacja generuje tak dynamiczne i różnorodne objawy. Gdy piszę te słowa – wciąż mam te same zmiany w mózgu, jakie miałem w szpitalu, podczas rzutu SM – a mimo to czuję się nieporównywalnie lepiej.

Najpewniej bowiem za objawy SM odpowiada właśnie nagromadzenie się w mózgu kwasu chinolinowego (QA). Tłumaczyłoby to, dlaczego objawy są tak zmienne, różnorodne i nieprzewidywalne.

To właśnie QA najpewniej jest głównym wrogiem w stwardnieniu rozsianym (i wielu innych chorobach neurodegeneracyjnych). Potwierdza to wiele badań, gdzie mierzono ilość poszczególnych substancji ze szlaku kinureninowego u szczurów i u ludzi – zarówno zdrowych, jak i z różnymi formami SM. Okazało się, że im mocniej rozwinięta choroba, tym bardziej poszczególne metabolity odchylały się zgodnie w wyżej przedstawionym schematem.

Wygląda na to, że mózg jest sobie w stanie poradzić z uszkodzeniem niewielkiego obszaru neuronów. Ale nie jest sobie w stanie poradzić z sytuacją, gdy tlący się stan zapalny zaburza przemiany biochemiczne w mózgu i (w formie pojedynczych rzutów lub powolnego procesu) powoduje gromadzenie się nadmiernych ilości QA.

QA działa w ukryciu. Lekarze nie są w stanie go monitorować. Bardziej WYCZUJESZ jego działanie w organizmie. Monitorowanie swojej depresji oraz subiektywnych objawów SM jest lepszym wskaźnikiem postępu choroby, niż rezonans magnetyczny.

Same zmiany z obrazie mózgu są – w mojej opinii – tylko „papierkiem lakmusowym” ogólnego postępu choroby i jedynie korelują się z objawami, ale nie odzwierciedlają realnego stanu pacjenta i jego samopoczucia. Wiele osób chorych na SM bardzo cierpi i miewa „mikro ataki”, podczas gdy ich rezonans wygląda bez zmian.

Tezę, że to QA jest odpowiedzialny za SM, potwierdzają pośrednio też inne badania. Przykładowo – powszechnie używany w leczeniu SM interferon beta-1a zapobiega w jakimś stopniu zmianom w mózgu widocznym w MRI – ale kompletnie nie zapobiega postępowi niepełnosprawności. Podobny dysonans obserwuje się w innych badaniach. 

Przykładowo – lek Ocrevus – choć powstrzymuje nawet 80-90% zmian w mózgu – hamuje postęp niepełnosprawności o 40%. Jeśli to zmiany w mózgu powodują niepełnosprawność – oczekiwałbym wyższej korelacji między tymi dwoma zmiennymi. Fakt, że zatrzymanie niepełnosprawności o 40% to jest dość spory sukces. Ale trzeba pamiętać, że nadal 60% postępu mamy gwarantowane.

8 nowych strategii walki z SM:

Rozumiejąc lepiej genezę stwardnienia rozsianego – nowe strategie walki z chorobą nasuwają się wręcz same. Jest wiele miejsc w powyższym schemacie, gdzie możemy interweniować, by poprawić swój stan.

Żaden lek na SM nie zatrzymuje w 100% tej choroby. I najpewniej nie zatrzyma. Bo żaden nie zastąpi Ci sprawnie działającego, zdrowego i dobrze odżywionego organizmu. Leki są pewną pomocą – ale podstawą jest odzyskanie zdrowego balansu między QA a KA, wygaszenie stanów zapalnych, stresu oksydacyjnego i stresu psychicznego – co dokładnie zaraz wytłumaczę.

Wierzę, że dopiero przywrócenie prawidłowej biochemii organizmu – poprzez dietę, suplementację i styl życia – da dopiero maksymalny możliwy do uzyskania efekt.

Oczywiście nie mogę dać gwarancji, że poniższe strategie zadziałają zawsze u każdego – choć na każdą z nich mamy mniej lub bardziej wiarygodne badania potwierdzające stawiane tezy.

SM to choroba wieloczynnikowa. I tylko działając na wielu frontach da się uzyskać znaczące efekty. Czekanie na jedną cudowną pigułkę – moim zdaniem – skończy się fiaskiem.

1. Wygaszanie przewlekłego stanu zapalnego

Są 3 powody stanów zapalnych w organizmie: zła dieta, zaburzenia mikrobioty jelitowej i infekcje.

Działając na każdą z nich (a najlepiej na wszystkie naraz) można skutecznie obniżyć stan zapalny – pozwalając organizmowi przywrócić normalnie funkcjonujący szlak kinureninowy i ograniczyć produkcję QA.

FLORA BAKTERYJNA

Flora bakteryjna jelit u pacjentów z SM jest tak silnie zaburzona, że badacze mogli bez problemu określić, kto ma SM, a kto jest zdrowy, tylko na podstawie analizy składu mikrobioty jelitowej.

Są 2 sprawdzone sposoby, by przywrócić zdrową mikrobiotę jelitową – kupować w aptece sprawdzone preparaty probiotyczne (Sanprobi, Vivomixx, Enterol) i włączyć do diety kiszonki – np. kiszoną kapustę i ogórki.

Najlepiej kupować te z lodówek, bez jakichkolwiek dodatków konserwantów. Naturalne kiszonki mają różnorodność bakterii, której nie spotka się w aptecznych preparatach. I świetnie kolonizują jelita.

Zaburzona flora bakteryjna generuje więcej średniołańcuchowych kwasów tłuszczonych (MCFA), które sprawiają, że nasz układ odpornościowy staje się bardziej autoagresywny.

Zdrowa flora bakteryjna produkuje liczne tzw. krótkołańcuchowe kwasy tłuszczowe (SCFA), które regulują układ odpornościowy poprzez obniżanie produkcji komórek Th1 i Th17 i podnoszenie tzw. Treg (regulatorowych Th, czyli takich, które kontrolują pozostałe).

Ma to ogromne, być może nawet kluczowe znaczenie dla dalszego przebiegu SM. Według niektórych badań dosłownie potrafi to zatrzymać rozwój choroby.

Bardzo polecam więc zażywanie SCFA w postaci preparatów, np. maślanu sodu – powszechnie dostępnego w aptekach czy na Allegro. W pewnym stopniu pomoże to odzyskać równowagę układu odpornościowego zanim bakterie zaczną robić swoje.

Kolejnym krokiem jest utrzymanie zdrowej flory bakteryjnej. By bakterie mogły żyć, potrzebują przede wszystkim różnorodnych warzyw. Jeśli będziesz trzymał się tych trzech reguł, uda Ci się zachować zdrową mikroflorę jelitową:

  1. Niech Twoja dieta składa się w 80% z warzyw i owoców. Jeśli mięso, to ryby, chudy drób. W ostateczności chuda wołowina. Odradzam wieprzowinę, bo ocieka tłuszczami nasyconymi.
  2. Zjadaj w tygodniu minimum 30 różnych warzyw i owoców. Liczy się wszystko – nawet przyprawy, różne orzechy, nasiona.
  3. Dodawaj błonnik do diety – np. babkę płesznik, która jest najpewniej najlepszym jego źródłem (i najtańszym).

TŁUSZCZE NASYCONE I NIENASYCONE

Sama dieta potrafi też sprzyjać stanom zapalnym – jeśli posiada zbyt dużo tzw. nasyconych kwasów tłuszczowych. Zachodnia dieta ma ich pełno.

Udowodniono, że spożywanie mniej niż 20 gramów nasyconych kwasów tłuszczowych znacząco łagodzi przebieg SM.

Pacjenci, którzy przekraczali tę dawkę, mieli o wiele gorsze rokowania.

Warto zrównoważyć nasycone tłuszcze tłuszczami nienasyconymi – np. omega-3. Bardzo polecam jedzenie ryb (minimum 3x w tygodniu), stosowanie tranów (gorsza opcja, ale zawsze coś) oraz stosowanie olejów roślinnych – najlepiej oleju lnianego, oleju z wiesiołka, ogórecznika, czarniuszki czy też oliwy z oliwek. Wszystkie działają przeciwzapalnie i poprawiają przebieg choroby. Na przestrzeni lat pojawiło się wiele doniesień od osób, które – jak twierdzą – powstrzymały rozwój SM dzięki olejowi lnianemu. Teraz już wiem, dlaczego. Olej lniany po prostu łagodzi stany zapalne.

NIESZCZELNOŚĆ JELIT

Zaburzona flora bakteryjna sprawia, że jelita stają się nieszczelne (leaky guts). Do krwiobiegu dostają się tzw. lipopolisacharydy (LPS), które powinny być wydalone. W efekcie w organizmie pojawia się stan zapalny. Z tej przyczyny choroby zapalne jelit i stwardnienie rozsiane są ze sobą ściśle skorelowane. LPS zaburzają szlak kinureninowy, powodując nadprodukcję QA.

Ja sam zresztą trafiłem na neurologię z infekcją jelit, od której rozpoczął się mój rzut SM.

Uregulowanie flory bakteryjnej oraz zażywanie SCFA łagodzą przepuszczalność jelit, zapobiegając przedostawaniu się LPS do krwiobiegu.

NIEDOBORY ŻYWNOŚCIOWE

Chorzy na SM często ciepią na liczne niedobory żywnościowe – w wyniku prozapalnej diety, przepuszczalnych jelit, stanów zapalnych itd. Warto więc sięgnąć po suplementy, które te niedobory wyrównają.

Mowa tu przede wszystkim o:

witamina D3 – jej niedobór jest od lat podejrzewany o stwardnienie rozsiane. Badania nad suplementacją witaminy D3 u chorych na SM dają niejednoznaczne wyniki, bo nie dodaje się do niej innych składników potrzebnych do aktywacji witaminy B3. By zadziałała, trzeba dostarczać sobie jednocześnie magnez i wapń. Pewne badania wykazały, że takie połączenie potrafi nawet o 50% złagodzić przebieg SM.

– witaminy w grupy B – każda z nich odgrywa kluczową rolę w przebiegu SM i można by na ten temat napisać książkę.

– selen – poziom seleny w chorych na SM spada powoli już na 2 miesiące przed rzutem (a ponoć rzuty są tak niespodziewane). A potem powoli się normuje. Choć badacze do końca nie wiedzą, jaką rolę w SM pełni selen, podejrzewa się, że raczej pozytywną. Selen jest bowiem silnym przeciwutleniaczem i redukuje neurotoksyczność QA.

ZIOŁA

Najbardziej rewolucyjne badanie dotyczące wpływu ziół na przebieg SM zostało opublikowane w 2019 roku. Trzy grupy chorych dostawało placebo oraz kolejno 250 ml i 500 ml wyciągu z krwawnika pospolitego. Postęp choroby badano za pomocą MRI oraz skalą niepełnosprawności.

Po roku grupa plecebo miała pogorszenie choroby. W grupie otrzymującej 250 ml wyciągu choroba zatrzymała się (nie zanotowano postępu). Natomiast w grupie otrzymującej 500 ml wyciągu zanotowano 2-punktową poprawę na skali niepełnosprawności i żadnych nowych zmian w obrazach MRI.

Czyli – trzeba to sobie powiedzieć jasno – tym ludziom choroba się cofała.

Krytycy badania powiedzą, że uczestniczyło w nim mało osób – to fakt, bo w sumie 75 (po 25 osób na grupę). Ale… krwawnik wykazał sobie świetne działanie w przypadku mysiego modelu SM. Badano także osobno wiele innych składników krwawnika, które osobno także wykazywały działanie przeciwzapalne. Wykazano ponad wszelką wątpliwość, że zatrzymuje niektóre cytokiny prozapalne – także te, które aktywnie zaburzają szlak kinureninowy.

Krwawnik od tysięcy lat jest używany na stany zapalne – także jego działanie nie jest żadną tajemnicą. To zioło powszechnie występujące także w Polsce. I bardzo tanie i dostępne.

Inne przeciwzapalne zioła, które warto wziąć pod uwagę, to: szałwia lekarska i szałwia czerwona (używana w medycynie chińskiej). Także obniżają niektóre cytokiny prozapalne, które zaburzają szlak kinureninowy.

Kolejnym potencjalnie rewolucyjnym ziołem jest korzeń hortensji – z chińskiej medycynie ludowej używany jako lek na stany zapalne. Zawiera on składnik – febryfugin. 

Badania wykazały, że gebryfugin (i jego analog – halofuginon) selektywnie obniża namnażanie się patologicznych komórek Th17 – które w dużej mierze odpowiadają za patologiczny przebieg SM. Wiele leków na stwardnienie rozsiane, jak fumaran dimetylu (Tecfidera) także celuje w obniżanie Th17. Z tą różnicą, że febryfugin obniża tylko te patologiczne Th17, a pozostawia te „dobre” – stojące na straży naszego organizmu.

Choć nalewka z hortensji, z racji pewnej toksyczności, nie nadaje się do ciągłego stosowania (3 x 3ml przez maks. 2 tygodnie) – to bywa używana jako alternatywa do sterydów podczas rzutów SM. Sam stosuję ją, gdy czuję, że mój stan się pogarsza – szczególnie, gdy pojawiają się objawy depresyjne lub zmęczenie. W moim przypadku już 2 razy pomogła bardzo mocno w zadziwiająco ekspresowy sposób.

2. Redukcja stresu oksydacyjnego

Jak wspomniałem wcześniej – stres oksydacyjny to sytuacja, w której tzw. wolne rodniki niszczą komórki. Stres oksydacyjny pojawia się w wyniku procesów spalania (oddychanie) w komórce. Stąd czasem osoby chore na SM mają rzut po intensywnym wysiłku fizycznym.

Drugim powodem stresu oksydacyjnego jest brak przeciwutleniaczy – a przede wszystkim brak glutationu, który jest naszym naturalnym, fizjologicznym i bardzo silnym przeciwutleniaczem.

Można zażywać glutation doustnie (jest dostępny na rynku), ale podobno słabo się wchłania. Testowałem na sobie, ale nie poczułem dużej różnicy. O wiele lepszym pomysłem jest zażywanie NAC – czyli N-acetyl-L-cysteiny. Udowodniono, że podnosi w mózgu poziom glutationu, który silnie reguluje stres oksydacyjny.

NAC hamuje także ekscytotoksyczność glutaminianu, która odpowiada za dewastację neuronów w rzucie SM. Glutaminian jest ważny i potrzebny w mózgu, ale ponieważ kwas chinolinowy (QA) – oddziałując na receptory NMDA – go aktywuje, staje się on poważnym zagrożeniem. NAC ma sporą szansę zapobiegać takim sytuacjom – bo stymuluje enzym przetwarzający nadmiar glutaminianu do GABA – hormonu odpowiedzialnego za hamowanie działania układu nerwowego. Stwierdzono, że osoby chore na SM mają mniej GABA i za dużo glutaminianu.

INNE PRZECIWUTLENIACZE

Zdrowa dieta oparta na warzywach i owocach powinna Ci dostarczać sporo przeciwutleniaczy. Ale jeśli chcesz sobie dopomóc, to możesz zażywać dodatkowe przeciwutleniacze, które mają szerokie spektrum działania: kwas alfa-liponowy (ALA), galusan epigallokatechiny (EGCG) z zielonej herbaty, selen, kurkumę, imbir, kwercetynę czy resweratrol (z wina lub winogron). Wszystkie te substancje występują także w zdrowej, warzywno-owocowej diecie – i wszystkie redukują stres oksydacyjny w stwardnieniu rozsianym.

3. Przywracanie energii

Brak NAD+ w neuronach powoduje katastrofalne skutki – łącznie ze śmiercią neuronów. Na szczęście nasz organizm posiada pewną zapasową ścieżkę produkcji NAD+ – tzw. szlak pomocniczy. W jego ramach wytwarza NAD+ między innymi w neuronach innym sposobem.

Aby utrzymać ścieżkę pomocniczą – należy dostarczać regularnie niacynamidu – czyli formy witaminy B3. Można też zażywać kwas nikotynowy, choć może powodować skutki uboczne w postaci zaczerwienienia i podwyższonego tętna.

Osobiście zażywam nikotynamid i dodaje mi to energii.

Są dostępne także inne środki, które także mogą wpływać pozytywnie na stymulowanie wytwarzania NAD+ w neuronach, np. rybozyd nikotynamidu, NMN czy nawet sam NAD. Niemniej brakuje jasnych badań nad skutecznością tych preparatów. Być może są tylko wyrzucaniem pieniędzy. Najpewniej jest zażywać nikotynamid, kropka.

4. Podnoszenie serotoniny i melatoniny

Jeśli spojrzysz na schemat powstawania zaburzeń w SM – zobaczysz, że organizmowi chorego brakuje tryptofanu do produkcji hormonu szczęścia i hormonu snu. Ale da się zrobić pewien trik.

Spójrz wyraźnie i zobaczysz, że pośrednim etapem wytwarzania tych hormonów jest tzw. 5-HTP – czyli 5-hydroksytryptofan. Można go bez problemu kupić w aptece lub na Allegro. Nawet, jeśli proces zapalny zabiera Ci cały tryptofan – możesz przeskoczyć ten etap i dostarczyć mu od razu gotowy 5-HTP. Nie będzie miał wyjścia – będzie musiał wyprodukować serotoninę i melatoninę.

Badania potwierdzają, że stosowanie leków podnoszących serotoninę (czyli przeciwdepresyjnych) znacząco poprawia rokowania w SM. Przebieg choroby jest o wiele łagodniejszy.

Przez wiele lat przed pierwszym atakiem SM cierpiałem na nasilającą się bezsenność. Próbowałem wszystkiego i nic nie pomagało. Zażywanie 5-HTP zmieniło moje życie. Po wielu latach walki o sen – w końcu zacząłem naturalnie się wysypiać i regenerować. Odstawiłem leki nasenne.

Jeśli Ty też będziesz mieć podobną reakcję – potwierdzi to, że masz stan zapalny, który „wysysa” Ci – za pomocą IDO i TDO – cały tryptofan. Zażywanie 5-HTP może pomóc po części naprawić ten zepsuty metabolizm. Podniesienie serotoniny i melatoniny da Ci potężne wsparcie w tej chorobie.

Trzeba też wspomnieć, że można zażywać osobno melatoninę przed snem – która jest silnym przeciwutleniaczem i regulatorem układu immunologicznego.

Kolejną opcją jest zażywanie 30 mg ekstraktu z szafranu. Metaanaliza 5 badań nad szafranem – opublikowana w 2013 roku – wykazała, że szafran działa tak samo silnie przeciwdepresyjnie, jak słynny Prozac – ale bez tak silnych skutków ubocznych. Efektów należy spodziewać się po 4-6 tygodniach zażywania.

Sam zażywam szafran regularnie i potwierdzam – wyprowadził mnie z głębokiej depresji w trakcie rzutu SM.

5. Ograniczenie toksyczności QA

Gdy już kwas chinolinowy (QA) pojawił się w naszym mózgu – jego usuwanie zajmie sporo czasu.  Trzeba wykazać się cierpliwością.

Nim stan zapalny wygasisz dietą, ziołami i innymi metodami – i przywrócisz balans między QA a KA – wciąż musisz borykać się ze skutkami nagromadzenia QA w mózgu.

Na szczęście szereg substancji wykazało działanie, które ogranicza toksyczne skutki QA. Wśród nich są powszechnie dostępne: melatonina, szafran, kurkumina, galusan epigallokatechiny, selen, l-karnityna, l-arginina, N-acetyl L-cysteina (NAC).

Ich mechanizmy działania są różne i uzupełniające się. Warto więc zastanowić się nad szerszym spektrum suplementacji w tym zakresie.

Przykładowo NAC zwiększa metabolizm glukozy w mózgu, poprawiając stan chorych na SM, stymuluje produkcję glutationu, który redukuje stres oksydacyjny, i reguluje poziom glutaminy w mózgu, zapobiegając ekscytotoksyczności glutaminy.

6. Redukcja kortyzolu

Podwyższony poziom kortyzolu – czyli hormonu stresu – aktywuje TDO i najpewniej IDO – zwiększając szansę na kolejny rzut choroby i wzmożoną produkcję toksycznych ilości QA w mózgu.

Na szczęście obniżyć poziom kortyzolu nie jest tak trudno. Można to robić na dwa sposoby.

Pierwszy z nich to medytacja. Udowodniono, że redukuje ona stres i działa przeciwdepresyjnie. Interwencje psychologiczne mogą także obejmować psychoterapię, afirmacje czy hipnozę.

Drugi sposób to suplementacja. Regularnie zażywanie 2x 200 mg l-teaniny – aminokwasu naturalnie występującego w zielonej herbacie – skutecznie redukuje stres i depresję u chorych na SM. Przy okazji pomaga się koncentrować i nie powoduje senności.

Warto tutaj zaznaczyć, że suplementacja będzie lepszym wyjściem, niż picie zielonej herbaty, bo niestety tam dawki l-teaniny są zbyt małe i zróżnicowane. A do tego zielona herbata działa pobudzająco dzięki teinie (kofeinie).

Na stres pomogą także powszechnie znane i używane zioła, jak melisa czy kozłek lekarski.

Redukując poziom kortyzolu – zmniejszasz szansę na kolejny atak choroby i przejście do fazy postępującej. Ja sam trafiłem do szpitala w trudnym momencie, gdy mój stres był na bardzo wysokim poziomie. A to – w połączeniu ze złą dietą, zapaleniem jelit i innymi czynnikami – wyzwoliło rzut SM.

7. Redukcja infekcji

Nie da się kompletnie zapobiegać infekcjom – bo bakterie, grzyby i wirusy non stop wnikają do naszego organizmu. Ale możemy zrobić coś, by nie powodowały postępu SM.

Przede wszystkim – patrz, co jesz. Myj dokładnie jedzenie, wyrzucaj spleśniałe warzywa i owoce w całości. Za duże ryzyko.

Największym problemem są bowiem stany zapalne jelit, które powodują nieszczelność jelit i przedostawanie się lipopolisacharydów (LPS) do krwiobiegu, co wyzwala stan zapalny.

Dobrym sposobem na patogeny w układzie pokarmowym jest napar z piołunu lub kobylaka. Wytrzebiają patogeny. Warto stosować, gdy poczujesz, że coś niedobrego dzieje się w Twoich jelitach.

Pomocnymi ziołami będą też czystek i szczeć. Warto stosować je w przeziębieniach, by ograniczyć ryzyko kolejnego rzutu.

Według badań – nawet 12 tygodni po infekcji zatok istnieje podniesione ryzyko kolejnego rzutu SM – ponieważ organizm nie wygasza stanu zapalnego. Warto stosować srebro koloidalne w spreju do gardła i do nosa, które ma szansę powstrzymać namnażanie się bakterii oraz wirusów.

Pewne bakterie powodujące często zapalenie zatok, mają błonę komórkową bardzo podobną do… mieliny neuronów. Istnieje hipoteza, że to właśnie na tych bakteriach nasze komórki odpornościowe „trenują” – a potem mylą osłonkę mielinową neuronów z tymi bakteriami podczas rzutu SM. Żeby to się stało, muszą najpierw przebić barierę krew-mózg. A do tego najpewniej musi temu towarzyszyć niedobór kwasu pantetonowego (witaminy 5B).

Warto także mieć na podorędziu takie leki, jak Nifuroksazyd (bez recepty – na infekcje bakteryjne jelit) oraz Furagina (bez recepty – na infekcje dróg moczowych). Jeśli zaobserwujemy, że coś się dzieje – można reagować od razu. Czasem trzeba będzie sięgnąć po antybiotyki – ale trzeba pamiętać, że od razu trzeba pracować nad florą bakteryjną oraz zażywać maślan sodu!

8. Regulacja szlaku kinureninowego

Aby Twój szlak kinureninowy wrócił do normy, potrzebnych mu jest kilka niezbędnych elementów.

Pierwszym z nich są: ryboflawina (witamina B2) oraz pirodoksyna (witamina B6). Są one niezbędne do prawidłowego funkcjonowania szlaku a ich niedobory będą prowadzić do zaburzeń.

Drugim elementem jest… ruch. Ćwiczenia fizyczne – umiarkowane – pomagają przywrócić prawidłowe balansy QA / KA na szlaku kinureninowym.